Hej. Wiecie, ja chyba nie potrafię. I nie chodzi mi tylko o odchudzanie, choć przede wszystkim o to. Nie potrafię robić tego, co powinnam. Po prostu siedzę, wgapiając się w ścianę, czasem wejdę na TT czy Gadu, może się nawet pośmieję. Ale później wracam do mojego świata. Jakbym była zamknięta w jakimś starym pudle.
Bilans:
- śniadanie: jajecznica, 2 kromki chleba chrupkiego z serkiem wiejskim - 150kcal
- II śniadanie: 2 brzoskwinie - 100 kcal
- obiad: 30g smażonego fileta z kurczaka bez panierki, sałatka ogórkowa - 250kcal
- podwieczorek: 6 ciastek - jeżyków! - ok. 350kcal
- kolacja: 3 brzoskwinie, kromka chleba chrupkiego z serkiem wiejskim - 170kcal
Razem: 1020/1000kcal
Wiecie... Żal mi siebie. Choć nie... Nawet nie. Mam ochotę walnąć głową w mur i przy okazji udusić mojego ojca. Ciągle robi wszystko, by mi utrudnić dietę, kurwa, wszystko.
Ćwiczenia:
- zumba z akcji z tegomitrzeba - 1x3
- 6 dzień A6W
mało, mało, mało
Błagam, nie próbujcie mnie pocieszać. < 3 Zawsze wtedy mam ochotę walnąć głową w mur, jak to napisałam powyżej.
Tylko obserwowani przez użytkownika yodeseo
mogą komentować na tym fotoblogu.