Zdjęcie znalezione w google.
Po półtorej tygodnia zmiany otoczenia, zaprzyjaźniłam się z tym miejscem. Zaprzyjaźniłam się z hałasem dobiegającym z okna powodowanym darciem mord dzieciaków, z nieznośnym, ale kochanym chłopakiem, z którym dzielę pokój, z odgłosem przejeżdżającego co jakiś czas pociągu, a nawet z hałasem odlatujących samolotów z lotniska położonego blisko bloku. Poranki na Bemowie, mimo że zaczynają się dla mnie wcześnie rano, są dosyć miłe. Poznani ludzie nie spędzają uśmiechu z mojej twarzy. Powroty do domu są jeszcze milsze. Czeka na mnie zawsze przytulasek i do tego obiadek. ;-)
Jest dobrze, tęsknię za domem. Zawsze za nim tęsknię, gdy jestem daleko. Za bałaganem na moim biurku, za karmieniem rybek z rana, ale najbardziej tęsknię za moim rudzielcem.
Jeszcze tylko dwa dni.