Siedzę dziś w domu.
Dobrze się w sumie złożyło. Nie czuję się wcale dobrze.
Robię wszystko byle nie płakać, byle nie myśleć o Niej, o Nas.
Nas.. Nas już nie ma definitywnie. W sumie szkoda, byłam z Nią szczęśliwa.
Mimo wszystko, zawsze będę ten związek miło wspominać, aczkolwiek wiem że zawsze ten ból ze mną będzie.
Nie chciałam wczoraj pokazać jak mnie to zabolało, ale nie potrafiłam sie uspokoić opanować i nie płakać.
Szkoda mi tych wszystkich naszych planów, trochę ich było.
Wspólne mieszkanie, jeszcze na święta miałam do Niej pojechać.
Miałyśmy mieć piesa, domek jednorodzinny i wiele wiele innych rzeczy.
A co najważniejsze.. miałyśmy być razem Ja i Ona. My.
Co mi po tym tylko zostało?
Wspomnienia, masa cudownych wspomnień i chwil z Nią wspędzonych, prócz tego pozostał pierścionek, który bardzo wiele dla mnie znaczy. W końcu dostałam go od Niej, tak samo jak i misia.
Nadal z Nim śpię, jak dziecko.
Przed chwilą przeglądałam komputer - w końcu trzeba porbić "porządki" i znalazłam tak jakby kawałek wyrwany z opowiadania osobistego. To był dzień gdy przyjechałą do mnie. Po raz pierwszy się widziałyśmy. Pamiętam jaka byłam szczęśliwa od początku do samego końca.
A co mi tam.
Siedziałam w domu i co chwilę spoglądałam na telefon. Byłam cała podekscytowana jak i również to co miało się niedługo
stać napawało mnie lękiem.
Po chwili usłyszałam dzwonek komórki, rzuciłam się do niej i odebrałam. Na Mojejj twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Dowiedziałam, że już są pod domem. Ubrałam bluzę i cała w skowronkach, zbiegłam na dół o
mało co się nie zabijając na schodach.
Byłam szczęśliwa, bo w końcu po raz pierwszy spotkam się z osobą, która zawładnęła Mną, Moim sercem oraz umysłem.
To była osoba, której ufałam bezgranicznie, którą kochałam jak nikogo innego, nie wyobrażałam sobie życia bez Niej.
Otworzyłam bramę i ujrzała samochód koloru brudnej zielieni. Zamarłam, Iza wysiadła z samochodu, nie mogłam od Niej
oderwać wzroku była właśnie taka jaką ją sobie wyobrażałam a nawet piękniejsza. Miałam ochotę rzucić się na Nią
ze łzami w oczach, wykrzyczyeć jak bardzo tęskniłam, lecz jednak ciało odmówiło posłuszeństwa, nie mogłam nic zrobic.
Po chwili udało Mi się wypowiedzieć, krótkie "cześć"na co usłyszałam zwykle "hej". Widziałam w Jej oczach rozczarowanie , czekała na coś innego.
Bałam się, że nie jestem taka jaką Mnie sobie wyobraziła. Bałam się, że nie zaakceptuje Mnie.
Weszłyśmy na górę i usiadłyśmy. Obie cholernie się bałyśmy, że nie przypadłyśmy sobie do gustu, jednak było inaczej.
Iza usiadła obok Mnie i ujeła Moją dłoń w swoją, spojrzałam na Nią i odwróciłam głowę, uśmiechnęłam się mimowolnie.
Niedługo potem rozmowa jakoś sama zaczęła się kleić. W końcu nie wytrzymałam i Ją przytuliłam zaciskając dłonie na Jej bluzie.