Szła dość energicznym krokiem. Pomyślała, że ten dzień jest dobry na reanimację. Szczególnie zważywszy na to, co dziś przeżywała...
Na samo wspomnienie po ciele przebiegł rozkoszny dreszcz. Jednak to było ledwie cień przyjemności tak wielkiej, że niemal sprawiała ból.
Zagryzła dolną wargę. Po raz setny tego dnia. Dając ujście emocjom, westchnęła cicho, lecz z głębi trzewi.
Było upalnie. Nienawidzi upałów. Po przejściu całej trasy czuła się dziwnie osłabiona. Uda kleiły się lekko, a ona sama nie wiedziała, czy ją to irytuje czy pobudza.
Westchnęła.
Dziś nie jest odpowiedni dzień na reanimację. I podejrzewa, że nigdy nie będzie odpowiedni dzień.
Pacjent umiera, a ona przypatruję się temu co raz bardziej obojętnie.
Tak.
Chłodna suka się z niej zrobiła.
____________________________________________________
Chodzenie do szkoły jest pozbawione sensu. Nic nie robimy. Pocimy się w przegrzanych salach.
Nie mogę doczekać się Krakowa.