-Na niewielu randkach byłem ostatnio,ale pamiętam pewne związane z nimi zwyczaje-oznajmił.
-Jakie?-spytała.Stala bardzo blisko i jej puls wariował.Ciemność podkreslała ich bliskość.
-Pocałunek na dobranoc-wyjaśnił,obejmując ją w talii i przyciągając bliżej.Jego wargi,twarde,lecz pełne,musneły jej usta.Pocałunk był powolny,uwodzicielski i tak delikatny,że serce sciskało jej się ze wzruszenia i tęskonoty.
Przeciągał pocałunek,jakby jej wargi niezmiernie go fascynowały.Rozstawił nogi i przyciagnął ją mocniej.Czuła jego podniecenie,ale wciąż najważniejszy był pocałunek.
Skradzione pocałunki zawsze są najsłodsze.
Romantyczka.