Kiedyś przychodzi dzień,
że budzisz się ze snu zimowego.
Kiedyś zdajesz sobie sprawę,
że już nie zdążysz,
chociaż masz wracać do czego.
Wtedy widzisz jak życie przez palce ucieka.
Wtedy wiesz jak smakuje gorzka martwa rzeka...
Nie uronisz wtedy ani jednej łzy rozpaczy.
Tak z obawy i ze strachu, że to ktoś zobaczy.
I swą tajemnicę schowasz głęboko za strachu złością.
A dla ludzi będziesz kwitnąć fałszywą radością...