ah! niezapomniany camp w Brennej <3
tych czasów nie da się zapomnieć.
ten nieziemski zapiernicz (chodź nie zawsze), że po 2 dniach miałas wszystkie mięśnie w udach ponadrywane,
bo zachciało im się robić na każdym treningu pozycję potrójnego zagrożenia i obrone :o
no ale chociaż coś stamtąd wyniosłyśmy :)
ale najlepsze było to, że mimo braku sił zawsze znalazłyśmy czas i poszłyśmy poszaleć tu i ówdzie!
no a teraz to mogę jedynie życzyć powodzenia wszystkim,
którzy pojechali się męczyć i rywalizować ze sobą!
nawet tym pewniarom, które mnie, a raczej nas (czyli mnie i Małą Mi) doprowadzają do piany w ustach :D
jeszcze tylko 33.
Wygrywają Ci, którzy są cierpliwi.
koszykówka<3
caroline.