Hmmm... Pod wpływem snów Zajomca, a raczej ostatniego, który opisała na bloogu, oraz rozmowy, którą z nią przeprowadziłam bezpośrednio po przeczytaniu tegoż opisu oraz jej interpretacji tego snu, zaczęłam się zastanawiać nad sensem i ceną życia.
Doszłam do wniosku, że jej sen to ostrzeżenie, lub grożba śmierci... Uważam, że oznacza to, iż nie powinno się marnować swego życia, że godziny, chwile istnienia każdego z nas są policzone, że każdachwila, każde wypowiedziane słowo, każdy gest tworzą historię, że księga naszago życia jest już dawno zapisana w całości, tak jak powstały karty naszej przeszłości, tak tak i kartyprzyszłości, pomimo tego, że jeszcze ich nie znamy są już wypełnione.
Nie oznacza to jednak,że mamy siedzieć z założonymi rękami i czekać na to co będzie dalej, ani, że mamy bać się tego co będzie, bo nie jesteśmy w stanie tego zmienić. Owszem możemy, to jest tylko kwestią wiary. Wiary w siebie, w swoje możliwości, w otaczający nas świat. Musimy działać, żyć, nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Nie możemy marnować cennych chwil naszego kruchego życia na bzdury, na załamywanie się, zamykanie w 4 ścianach, płakanie po nocach. Nie!
Każdego poranka od nowa wstaje słońce, rozpoczyna się nowy dzień tego życia. Musimy iść przez nie cały czas do przodu, pokonując przeszkody, nie oglądając się za siebie ani nie patrząc w przyszłość, z podniesioną głową i uśmiechem na twarzy, bo nikt z nas nie wie kiedy nadejdzie śmierć...
Nie marnujmy życia, bo nie znamy dnia, ani godziny. Życie nie jest karą! To DAR nie zniweczmy go...