Uciec stąd jak najdalej i nie mówiąc nic uciec stąd jak najdalej, pozostawić smutek, łzy.
Uciec stąd jak najdalej i opuścić chory świat, uciec stąd jak najdalej i móc zatrzymać czas.
Sama nie potrafię określić, czy poranki, czy wieczory potrafią wywołać w człowieku niechęć. Stopniowo narastający dźwięk budzika zmusza do uchylenia zaspanych oczu- tak, wkoło jakoś dziwnie ponuro. Wesołe promienie wschodzącego słońca nie przedzierają się przez najmniejsze szpary, zamiast tego szarość tańcuje dość głośno z wiatrem i domagającym się również uwagi - zazdrosnym deszczem. Cały ten poranny obraz sprawia, że zakrycie potarganych wlosów kołdą wydaje się jednym, najlepszym wyjściem. Czuć Jesień,ba, wyczuwam już zimę- czy to wogóle jakaś rożnica? Wkradły się obie pomiędzy betonowe budynki i biegnących nieustannie ludzi. Dyskretnie wysysają z ludzi całe ciepło nazbierane przez całe lato, chcą jak najwięcej do siebie. Dwie kołdry, królik na piersiach i herbata z miodem- to wciąż zbyt mało. Łapię się chwilowego ciepła, pozwalając, by pamięć rozpalała mały płomień ciepła. To pierwsze, tak wyjątkowo trudne przejście w zimę, w grubą kurtę i ciepłe buty. Zgubiłam parę cieplejszych swetrów, rękawiczkę, łez i trochę duszy. Straciłam chyba w tym biegu zbyt wiele. Tonę...w sumie może już utonęłam?
Dobrze, że jesteś, puchaty przyjacielu- najlepszy, mały pocieszacz, wycieracz łez. { największy wkurwiacz- również }
Pozwól mi usnąć, chcę wyrwać się, koniec
Nie chcę już o nie, me oczy zmęczone
Tętno zbyt szybkie, wysycham, płonę