Zdjęcie jak widać, mocno takie-sobie. Robione w łazieneczce na specjalne potrzeby FOTObloga.
A więc mój dzisiejszy wpis będzie traktowal o pewnych istotnych (przynajmniej częściowo) sprawach, nie koniecznie wagi narodowej czy może nawet międzynarodowej, choć i na ten temat pragnęła bym się wypowiedzieć.
Nie wypada zaczynać kolejnego akapitu tak samo jak poprzedniego, więc zaczynam inaczej. Po to tylko by zachować pewną różnorodność i przejść płynnie od nudnego wstępu do sedna sprawy, nudnego z resztą także jak flaki z olejem. W pewną czarną i tragiczną dla Narodu Polskiego sobotę oprócz wiadomych i oczywistych rozrywek jakie zapewniły mi mas-media byłam uczestniczką wielu jednoznacznie pozytywnych zdarzeń. W obawie jednak przed utratą wątku pokuszę się o rozbutowaną i przydługą relację pamiętnego dnia.
W sobotę rano, jak to zwykle bywa, przykryta morfeuszowym pledem spałam smacznie jak niemowle do momentu kiedy to mój rozpadający się telefon bez guzika 6 na klawiaturze zaczął szaleńczy taniec w okolicach mojej biednej, poczochranej i zaspanej główki. dzwoniła mamusia! Mamusia. O 9 z minutami. Do mnie. W sobotę. Odebrałam, a jak! Wzorowa w końcu ze mnie córka. Z paniką w głosie oświadczyła, że rozbił się polski samolot, na co ja nie w pełni jeszcze swoich sił umyslowych odparłam, że to spoko, bo ojciec do Pragi na wycieczki jeździ autobusem. I to był błąd. Zalała mnie fala bulgotu i Bóg wie czego jeszcze. Okazało się, że to nie tatuś zginął tylko prezydent. Natychmiast odetchnęłam z ulgą. Po tej przdziwnej rozmowie zeszłam na dół i do póki zdrowie mi na to pozwalało siedziałam nieruchomo na fotelu z oczami wbitymi w szklaną powierzchnię najpotężniejszej "czarnej skrzynki". Potem przekąsiłam coś, ogarnęłam dom i twarz i ruszyłam na zakupy z Inką i z Misiem. Udane były, nie powiem. Wróciłam do domu, przywitałam się z mamą, która zdąrzyła już dojść do siebie i oddałam się w pełni wizualnym przyjemnościom płynącym z możliwości uczestniczenia (za pośrednictwem tv niestety) w Tańcach Wiosennej Stolicy w Pekinie. Polecam wszystkim. Z chęcią rozpisała bym się na ten temat, lecz niestety nie mogę i muszę lecieć do łóżka, gdyż jutro czeka mnie cudowny dzień poświęcony kontemplacji i zadumie. (Lekcje odwołane).
Mi;lego wieczoru i pokoju na świecie!