Wróciliśmy z dworku, korzystamy ze słoneczka :) Wiktor pobił dziś rekord, usnął jak tylko powiedziałam, że idziemy na dwór ;) Ubierałam go już śpiącego. Jest dzisiaj w bardzo dobrym humorze, czego nie można powiedzieć o mnie :( Żeby nie było, że codziennie szczerze się jak głupia do sera i jestem megasilna. Też mam chwile zwątpienia, które mnie dosięgają w najbardziej nie przewidzianych momentach. Dziś to był właśnie spacer. Mieszkamy obok przedszkola i akurat tak się nam trafiło, że przedszkolaki wyszły na plac zabaw. Przyglądałam im się chwilę i dopadł mnie smutek. Pomyślałam, że ja nawet nie mam pojęcia zielonego czy moje dziecko kiedykolwiek pójdzie do przedszkola i tak naprawdę czy w ogóle gdziekolwiek pójdzie. Jak się urodził i chodziłam z nim na spacery to patrzyłam się na innych rodziców ze swoimi pociechami i myślałam " no niedługo mój maluszek też będzie chodził i biegał, będzie jeździł na rowerku razem z nami, będzie grał z tatą w piłkę, zapiszę go na basen, i wszędzie gdzie tylko będzie chciał". Rowerek stoi w domu u dziadków, Kupili mu taki z daszkiem, że bardziej wygląda jak samochodzik mały, a ja się zastanawiam czy w ogóle kiedyś z niego skorzysta. Patrzę się na maluchy wychylające z wózków, próbujące chodzić i biegające, na dzieciaczki moich znajomych, które urodziły się długo po Wiktorze a wyglądają na dwa razy większe od niego. Tłuściutkie, dożywione, silne. Wyciągają łapki do góry, leżą na brzuszkach i podnoszą przy tym główki do góry, siadają, chodzą, a są młodsze od niego. Nie chce wyjść na jakąś zazdrosną niewdzięcznice, ale naprawdę czasami te smutne myśli są silniejsze :( Nie trwa to dzięki Bogu długo, bo potem widzę te ufne oczka Wiktorka a on się uśmiecha szeroko i mi przechodzi. Będzie co ma być, musimy żyć normalnie i dawać mu jak najwięcej radości, żeby nie czuł tego niepokoju jaki we mnie siedzi każdego dnia. Nie płaczę przy nim jak jest mi ciężko, jak jeszcze nie wiedziałam co się dzieje i załamywałam się przy nim to był bardzo smutny, przeżywał razem ze mną i chciał żebym go cały czas przytulała, dlatego teraz już nie pozwalam sobie na takie wybuchy żalu. Ehhh Słoneczko świeci a ja siedzę i się użalam DOSYĆ!!!
Chciałam tylko żebyście wiedzieli, że czasem też mi jest ciężko, ale się trzymam. Mam duże wsparcie przede wszystkim męża oraz rodziny a także stowarzyszenia i WASZE, więc nie jest tak źle ;)
Zaraz przyjdzie pani Kasia na rehabilitację i będziemy próbować nowych ćwiczeń. Powiem Wam, że trudne są, ja uczę się ich już trzy miesiące ale z całej gamy ćwieczeń opanowałam perfekcyjnie może ze dwa :/ Jednak mimo wszystko pomaga mu to a jak trzeba to pani Kasia mnie poprawia na każdej wizycie. Narazie kończe bo muszę wszystko przygotować :)
DZIĘKUJEMY BARDZO GOSI!!!
Użytkownik xwiktorek
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.