na tyle fajnie ze odnajduje lamaicki spokoj.
bo grajac koncert mozna naprawde sporo zrozumiec, o ile pozwoli sie plynac prawdziwemu "ja" ze srodka. wtedy wiele mozna sobie przypomniec, ale i wiele zauwazyc. zyskac dystans. pomyslec "do ch** pana, ja mam nad tym kontrole" przez stanowcze zaprzeczenie. kto wie kim byli rycerze "NI" to wie. kto nie, niech poszuka monty pythona czy monthy pytona. napewno cos z tym wezem:) pt "swiety graal"
i tego. zastanawia mnie to jak to sie dzieje. ze niektorzy jedza na smutek. ja na radosc. czemu niektorzy pija kawe aby nie spac a ja przed snem. dziwnym zbiegiem okolicznosci mam ochote biegac po zimnych lasach norwegii z mieczem, piec ciasta na lodowcu i przyczyniac sie do globalnego ocieplenia. to chyba droga do ocipienia.