Nadeszła noc jedna z niewielu gdy bezsenność będzie spowodowana nie tyle co napływem niezliczonej ilości natarczywych myśli co smutkiem. To uczucie bezradności, słabości. wyczerpania i pustki jest znane chyba każdemu.Poddałam się. Czuje sie jak emocjonalna kaleka. Jakbym miała czuć tylko strach i ten smutek zakrapiany melancholią. Nie umiem jej powstrzymać (melancholii) - podstępnie wdziera się do mojego życia niszcząc wszystkie ładne kadry którymi mogłabym sie cieszyć. Moja dusza płacze. Szkoda że nawet sny mam chaotyczne i głośne. Nawet przez chwile nie odpoczywam. Słucham Pearl Jam i zerkam na drgający płomień świec. Nie mam już bezpiecznego kąta. Muzyka straciła swą moc. Sny męczą tak jak życie. Chyba nie umiem być w żadnej relacji.Chyba powinnam sie odciąć. Zmienić całkowicie otoczenie, świat. Wszystkie przykre słowa - zasłużyłam na nie. Nie mam w sobie przekory by pokazać całemu światu na co mnie stać. Nie umiem sie cieszyć.
Przepraszam...