-Cześć maluchu. -złapał mnie ktoś od tyłu rano , kiedy czekałam przed szkołą na Lejlę.
-Ey ! -krzyknęłam odwracając się i dopiero teraz zauważyłam Tylera. -Zwariowałeś? Nie strasz mnie bo jeszcze ci tu umrę. -zażartowałam.
-Nie mów tak. -powiedział lekko zgaszony.
-Oj przestań. -szturchnęłam go lekko łokciem.
-Jak się czujesz ?
-Dobrze , nigdy nie byłam tak szczęśliwa.
-Tato kazał ci przekazać , żebyś dzisiaj do niego wpadła wieczorem na badania, jutro nie ma czasu bo wypadła mu jakaś ważna operacja. -oznajmił mi Tyler.
-Czy znowu będę musiała mieć chemioterapie ? -zapytałam z paniką w głosie.
-Nadia , to nie do mnie te pytanie , ja jestem tylko synem twojego lekarza , a nie lekarzem.
-Przepraszam , po prostu nie chce drugi raz tego przeżywać. -powiedziałam smutniejąc.
-Chodźmy na ciepłą czekoladę do szkolnej kawiarenki. Ja stawiam. -zaoferował się Tyler.
Był on naprawdę cudownym człowiekiem. Poznałam go gdy miałam 5 lat, akurat wtedy okazało się , że mam raka. Tyler jest synek mojego doktora Meysona, mama aby zmniejszyć mi cały stres i strach przed tym wszystkim umawiała się z doktorem , że będzie mnie przyjmował w swoim domu. Pewnego dnia , gdy czekałam na mamę ,aż skończy rozmawiać z Meysonem , podszedł do mnie Tyler i poprosił mnie abym się z nim trochę pobawiła. Z czasem moje wizyty były coraz częstsze w ich domu , coraz więcej czasu spędzaliśmy razem , doktor Meyson stał się dla mnie wujkiem , a zarazem przyjacielem naszej rodziny, wspierał naszą rodzinę , pomagał nam się pogodzić z moją chorobą.
-Nad czym myślisz ?Jesteś jakaś nieobecna dzisiaj. -zapytał nagle Tyler.
-Nic , nic tak się zamyśliłam. Przepraszam.
-Źle się czujesz ? -drążył temat.
-Nie po prostu się zamyśliłam, wszystko jest dobrze. -zapewniłam go z uśmiechem
-Nadia, idziesz z nami ? -zapytała Lejla podchodząc do stolika. -Cała paczka czeka na nas przed szkołą.
-Przepraszam Tyler , pogadamy jak wpadnę do was. Pa. -nachyliłam się by dać mu buziaka w policzek i odeszłam. Wiedziałam , że odprowadza mnie wzrokiem i martwi się o mnie.
-Kto to był ? Całkiem niezłe ciacho. -zapytała z uśmiechem , odwracając się za siebie Lejla.
-Mój przyjaciel Tyler. Chcesz to mogę was kiedyś poznać.
-Pewnie , że chce.
Posiedzieliśmy wszyscy razem na boisku , mieliśmy dopiero za godzinę lekcję. Poznałam w naszym towarzystwie praktycznie już wszystkich , byli naprawdę świetni. Szczególnie jeden Luk, wpadł mi w oko. Był miły, fajny, z poczuciem humoru , a do tego wyglądał nieziemsko. Odróżniał się od wszystkich bo nie nosił szerokich spodni i wielkich bluz , za to nosił normalne spodnie , rozpięte koszule i tak dalej , nie wyglądał jak jakiś pedał , po prostu miał taki styl.
-Nadia , co tak siedzisz z boku ? -odezwał się nagle za moimi plecami Luk.
-A tak jakoś wyszło. -odparowałam zaskoczona. -Możesz się przyłączyć. -powiedziałam z uśmiechem.
-A żebyś wiedziała , z chęcią. -usiadł koło mnie i wpatrywał się we mnie.
-Gapisz się na mnie. -powiedziałam nawet na niego nie zerkając
-Tak tylko zerkam. -uśmiechnął się i odwrócił wzrok. -Chcę cie poznać. -powiedział nagle podniesionym tonem.
-Co ?-zapytałam rozbawiona jego powagą.
-Powiedz mi coś o sobie.
-Co chciałbyś wiedzieć ?
-Hm gdzie chodziłaś do szkoły, czym się interesujesz i tak dalej.
-No to tak wcześniej nie chodziłam do szkoły. -wypaliłam łapiąc się po chwili co tak naprawdę powiedziałam.
-Jak to ? -zapytał ze zdziwieniem.
-Boże co ja gadam , jakaś zakręcona jestem. Chciałam powiedzieć , że wcześniej nie chodziłam do szkoły w tym mieście. Mieszkałam gdzieś indziej , niedawno się przeprowadziłam. -skłamałam szybko.
-Chodźmy na lody , dokończysz swoją opowieść po drodze. -zaproponował zeskakując z murka i wyciągając dłoń w moją stronę.