Ja prdl, jak mizernie tutaj wyszłam.
Nie wiem, nie mam zielonego pojecia, co się ze mną dzieje. W samotności normalnie nic nie ograniam. Pojebana, nie mam w sumie żadnego powodu do narzekań. No żadnego. Nie wiem, jak ja to robię. Wróciłam trochę po dwudziestej, a do tej pory siedzę przed tym komputerem w kurtce jak jakiś cioł. Zjadłam te frytki, popiłam kawą ze szczątkowymi ilościami mleka. Torby szkolnej nawet nie dotknęłam. Jakim cudem oceny są takie, że nie boję się jutrzejszej wywiadówki? o.O Jedynie dziś na fizyce nie byłam, ale Eliza już to rozkminiła.
Tak ciągle sobie powtarzam, jutro ogarnę, jutro ogarnę. I nie ogarniam nic. Już nawet nie mam ochoty mówić. Na kryzys wieku średniego za wcześnie, więc co to, kurwa, jest? Nie, nie mechaniczna pomarańcza.
Wyślij mu zdjęcia z soboty -,-' Masz, człowieku pojęcie, ile tego jest? o.O Ale dobra. Właśnie, właśnie. Coś pożytyecznego. Uporządkuję te wszystkie foty? Niby już po północy. Ale kawę można. Tylko jutro/dzisiaj zdechnę. Problemy z podjęciem racjonalnej decyzji? Owszem.
Adele, spierdalaj za przeproszeniem...