Usunęła mi się cała notka.
Streszczę ją tylko.
Tak wzięło mnie na wspominki.
Przypomniał mi się gorący marcowy dzień, z tamtego roku, tuż przed świętami. Zapłakana wbiegłam do przychodni weterynaryjnej z tą oto puchatą, szarą kulką powyżej. Wpadłam do poczekalni, i tu oddaję pokłon w stronę ludzi tam czekających, bez pretensji przepuścili mnie bez kolejki. Weszłam do gabinetu, tam wszyscy weterynarze wyglądali jakby byli w tej pracy za karę.
"To koniec. Nie żyje."
Cztery słowa, sprawiły,że ziemia uciekła spod moich nóg. W jednej chwili stałam pod przychodnią, a w drugiej siedziałam na trawie opierając się o ścianę budynku. Nie widziałam nic, kręciło mi się w głowie, miałam problemy z oddychaniem.
Można powiedzieć "Przecież to tylko królik, świat się nie zawalił"
Dla mnie w tedy mój świat runął w gruzach. W kilka sekund straciłam wszystko i nic nie miało dla mnie sensu.
Rok temu, mniej więcej tego dnia,w godzinach 11-13, życie straciła moja ukochana króliczka Tosia. Była wredna. Gryzła. Nie dawała się dotknąć. Ale była moją futrzastą przyjaciółką. Dobranoc, dobranoc na zawsze, Tosiu.
Użytkownik xdredx
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.