Kolejny dzień, to dzień ostatnich zakupów. Jutro już wyjeżdżamy dlatego trzeba było się już dopiąć na ostatni guzik. Wczorajsza sytuacja z Michałem mnie odrobinę przybiła. O właśnie o wilku mowa , dzwoni.
- Cześć Misiu - ciepło tak mi się zrobiło.
- Cześć Księżniczko. Wstałaś już ? Tęsknię niesamowicie. - wierzyłam mu.
- Ja też za tobą mój książe - uwielbiamy wzajemnie takie rozmowy.
- Właśnie zajadam ciastko i czuję, że nie jest tak słodkie jak ty. - och. Kocham go! - Wiesz?
- A ja właśnie patrzę przez okno i nie ma ciebie, dlatego czuję, że powietrze nie pachnie.
- No to spójrz się jeszcze raz.
Pomyślałam : co za wariat, mój wariat. Był tam z telefonem w ręku.
- Poczekaj zaraz zejdę.
Ubrałam się i zeszłam na dół. Było pusto. Nikogo oprócz mnie. Na lodówce kartka z napisem: jesteśmy na zakupach. Niedługo wrócimy. Mama i tata. Świetnie więcej czasu z misiem. Wyszłam do niego i wyściskałam go.
- Teraz powietrze pachnie malinową mambą ! - wykrzyknęłam.
On się zaśmiał. Szedł odprowadzić siostrę do przedszkola. Słodka Polinka. Siedzieliśmy z tyłu w ogrodzie na świeżo skoszonej trawie. Ten zapach też był cudowny.
- Kotku, będzie mi ciebie brakować. Totalnie. - zauważyłam, że rzeczywiście było mu dość smutno.
Ja sama zaczęłam płakać. Nie wiem czemu. To było jeszcze do zniesienia, do ogarnienia łez, ale teraz, im bliżej do odlotu, tym bardziej smutno. Spędziliśmy prawie cały dzień ze sobą i z naszymi rodzicami. Miły, bardzo miły był dzień. Teraz na wieczór spotkałam się z Olivią. Zrobiłyśmy drobne zakupy. Obeszłyśmy wszystkie sklepy, np. divers, quen&itp. Było naprawdę fajnie. Usiadłam na parapecie mojego okna, które mieściło się na zadaszeniu. Pomyślałam, jak bardzo będzie ciężko wszystko ze sobą pogodzić. Pożegnanie misia, spotkanie Biebera i prawie dwa miesiące z Olivią. Przygotowałam wszystko do lotu i położyłam się, już było późno. A o dziesiątej wylot.
Zdążyłam przymknąć oczy, ale czułam czyjś oddech. Oddech znany. Powolny, cichy. Zauważyłam, że ktoś stoi w moim pokoju. W ręce trzymał kwiat. Tak, to na pewno róża. W koszuli, w kratę. Podszedł i powiedział, tak po prostu :
- Śpij kochanie, śpij. - poczym zasnęłam.
Zbudziłam się nad ranem, kiedy promienie słońca zdążyły już oświetlić mój pokój. Jednak jego tam już nie było. Kurczę ?! Co robi tutaj ta róża? Myślałam, że to sen. On rzeczywiście tu był. Poleżałam. Zasnęłam jeszcze na chwilę. Czułam się szczęśliwa. Nie wiem dlaczego. Błąd, błąd. Ja jestem szczęśliwa.
Po raz kolejny mniejsza porcja ; ]
` ogólnie. ? Zaczynamy rozkręcać ; D xd
Proszę o opinię w komentarzach, to ważne. --> pisać dalej.?