Śmierć towarzyszy ludziom od zawsze. W końcu ten kto się urodził musiał umrzeć. Nie było wyjątków. Nigdy ani dla nikogo. Żadni faraonowie, królowie, papieże, prezydenci a już tym bardziej ludzie z klasy robotniczej nie byli nieśmiertelni. Na każdego z nas czeka koniec. Dla jednych śmierć będzie czymś naturalnym, dla innych będzie przepełniona strachem , bólem i cierpieniem, a dla niewielkiej grupki będzie spełnionym marzeniem, spokojem. W klinice nauczono mnie przestać myśleć o śmierci. Nie wytłumaczono mi jej, nie odpowiedziano na moje pytania. Po prostu, metodą zaciętej płyty wpojono mi, że śmierć jest tematem tabu. Zaprogramowano mnie na życie, w którym o tak ważnym zjawisku nie wolno mówić. A przecież śmierć to całe moje życie. Od niej wszystko się zaczęło. Przez nią zaczęłam naprawdę cierpieć, ale też i kochać. Gdyby nie to, że z mojego życia odeszło tyle osób, zapewne nie byłabym kimś kim jestem dziś. Nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Nie poznałabym tych wspaniałych ludzi, którzy mi pomogli. Moje życie wyglądałoby całkiem inaczej. Nie wiem jak, nie chce wiedzieć. To nie jest ważne. Ważne jest to, że dzięki temu co przeszłam nauczyłam się niczego nie żałować. Zaakceptowałam moją historię i dokładnie dziś gdy mam 21 lat i siedzę na podłodze w wielkim salonie, stwierdzam że nie żałuję ani jednego czynu jaki się dokonał. Nie żałuję tego , że się urodziłam w takiej a nie innej rodzinie, nie żałuję tego że moi rodzice kochali bardziej moją siostrę, nie żałuję tego że jej narzeczony mnie zgwałcił, nie żałuję ucieczki z Danielem, nie żałuję NICZEGO. Zapytacie : Dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Gdyby nie to wszystko & matko, strach myśleć co by mogło się ze mną stać. A dzięki tym wszystkim wydarzeniom , choć przez chwilę mogłam poczuć jak smakuje miłość i szczęście.
Spojrzałam na wielki telewizor na ścianie i zobaczyłam na nim przesuwające się czarno białe zdjęcia, obcych mi ludzi. Jako jedno z ostatnich ukazało się zdjęcie Izaaka. Chwilę później zobaczyłam jak po raz kolejny samolot pasażerski roztrzaskuje się na płycie lotniska. Ze spokojem obserwowałam panikę i cierpienie szalejące wokół wraku. Widziałam ogień, płacz i śmierć. Nie słyszałam nic. Podniosłam komórkę i odczytałam SMS.
Jak się czujesz? Za kilka godzin znów będziemy razem.
Uśmiechnęłam się do ekranu i poczułam niewiarygodnie silne ukłucie w okolicach serca. Przed oczami zagościła ciemność, która już nigdy miała nie ustąpić. Zaczęło brakować mi powietrza. Straciłam przytomność.
-I co z nią?-Sebastian był zdecydowanie przerażony. Iwan pierwszy raz widział go w takim stanie, mimo iż byli ze sobą ładnych parę lat.
-Powiem wprost. Zawał był tak rozległy, że nawet gdyby w tym czasie była pod opieką lekarzy, nie miałaby szans. Pierwszy raz widziałem coś takiego u tak młodej osoby.
-Co mogło być przyczyną?-głos Iwana był spokojny i zdecydowany. Nie chciał pokazywać słabości, to chyba nie w jego stylu.
-Bardzo ciężko mi to określić, ale wydaje mi się że mogła być obciążona genetycznie, po za tym przyczyną mogły być również papierosy. Inne możliwości wykluczam.
-A stres?-zapytał jeszcze raz Iwan
-Owszem, mógł mieć spore znaczenie. Przepraszam, Panów ale muszę wracać do pracy, mam innych pacjentów. Oczywiście mogę się Panowie z nią pożegnać.-podsumował starszy mężczyzna w śmiesznych okularach, po czym się oddalił.
-Seba, ja wiem że między nami ostatnio nie było dobrze, ale teraz gdy nie ma już ich z nami&
-Daj spokój, nie mam zamiaru po raz kolejny Ci wybaczać. Miarka się przebrała.-warknął Sebastian.-I proszę Cię nie wykorzystuj tragedii jako pretekstu do godzenia się. Doskonale wiesz, że nie zasługujesz na to żeby Ci wybaczać.- Iwan został sam na białym, szpitalnym korytarzu. Jego partner zostawił go tym razem na zawsze. Znienawidził go, ale bądźmy szczerzy, chyba trochę mu się należało. W końcu nie pierwszy raz złamał obietnice. Wszyscy odeszli. Został sam.
Iwan
Dwie mahoniowe trumny stały na podwyższeniu tuż przed ołtarzem. Jeszcze otwarte. Stała przy nich nieduża grupka zapłakanych ludzi. W tym także mój były partner. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem bliżej. Spojrzałem na dwa ciała spoczywające w bezruchu. Serce podeszło mi do gardła. Nareszcie dotarło do mnie to co się stało. Mój najlepszy przyjaciel zginął w katastrofie lotniczej a jego dziewczyna odeszła razem z nim. Spojrzałem na ciało Izaaka, udało mu się przetrwać w jednym kawałku, ale mimo to nie wyglądał najlepiej. Setki ran, zadrapań i siniaków kaleczyły jego bladą twarz i dłonie. Widziałem go w różnych sytuacjach ale nigdy nie sądziłem, że zobaczę go w takim stanie. Nie chciałem wiedzieć jakie jeszcze okropieństwa przykrywała czarna marynarka. Zastanawiało mnie co by było gdyby ten pieprzony pilot naprawdę znał się na swojej robocie. Stalibyśmy tu oboje, opłakując śmierć kobiety, którą obaj kochaliśmy? A może stałby z Em nad moją trumną? Rozmawialibyśmy przy piwie? Najprawdopodobniej siedziałbym na oddziale intensywnej terapii a on razem z Sebą wyrzucali by moje rzeczy z domu i biura. Niespodziewanie moje myśli zmieniły kierunek , stawiając mi przed oczyma upadek samolotu. Jak długo trwała śmierć mojego przyjaciela? O czym wtedy myślał? Bardzo cierpiał? Spojrzałem ponownie na niego, przecież to mogłem być ja! Dlaczego się z nim nie zamieniłem!? On mógł żyć! Nie, dość! Tak miało być. Tak miało być. Tak miało być. Nie chciałem już myśleć o tym co spotkało mojego przyjaciela i o tym co by było gdyby , dlatego odwróciłem wzrok i spojrzałem na blade ciało Em. Wyglądała dokładnie jak wtedy w szpitalu, przerażająco spokojnie. Tak jakby była gotowa na odejście z tego świata. W sumie patrząc na jej historię chyba rzeczywiście śmierć nawet jeżeli była bolesna, zapewne była dla niej ogromną ulgą. W mojej głowie znów pojawiły się myśli Co gdyby&? Dlatego czym prędzej wsunąłem okulary na nos i wyszedłem z kościoła mrucząc tylko pod nosem przepraszam. Straciłem ich. Wszyscy odeszli Sebastian, Emilka i Izaak. Nie miałem do kogo zadzwonić, komu się wyżalić. Nikt nie znał mnie tak jak oni. Siedziałem w samochodzie i zastanawiałem się dokąd mogę pojechać. Gdzie poczułbym się dobrze? Chyba nie ma już takiego miejsca na Ziemi. Zrezygnowany odpaliłem silnik i ruszyłem przed siebie. Nie miałem nikogo, ani nic, więc nikt nie będzie płakał jeżeli wyjadę. Gdzie pojadę? Tam gdzie poprowadzi mnie droga.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika xdmojeopowiadaniaxd.
Inni zdjęcia: Ja nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24