sylwestrowy uśmiech i głupota.
aż w koncu sobie odpuszczę, przestanę zaciskać zęby.
rozluznie pięści.
boję się , że
braknie mi sił
braknie mi odwagii
braknie mi ciepła
a jeśli braknie mi tego wszystkiego i wiele więcej
nie mogę, nie potrafię, nie jestem w stanie
zwyczajność jest dobijająca.
podkulam ogon i czekam...
"w końcu jakoś to będzie..."
i końcu sie okazuje, że nie ma w ogóle!
"...i ty też nie mów nic
no może prócz tego że zależy ci
nie planujmy lat..."
katastrofalnie tęsknotowo.