-Mój panie -odezwała się zdławionym z emocji głosem ciemnowłosa kobieta.-To dla nas
zaszczyt goScić cię w naszej siedzibie rodowej.Nic lepszego nie mogło nas spotkać.
Zajmowała miejsce koło swojej siostry,a niepodobieństwo fizyczne szło w parze z zupełnie
odmiennym zachowaniem.Podczas gdy jasnowłosa Narcyza siedziała sztywno i obojętnie,
ciemnowłosa Bellatriks pochyliła się w stronę Voldemorta,jakby same słowa nie były w
stanie oddać jej żšdzy bliskoSci.
-Nic lepszego...-powtórzył Voldemort przechylajšc głowę,jakby rozważał jej słowa.-To
wiele znaczy w twoich ustach,Bellatriks...
Jej twarz pokryła się rumieńcem,a w oczach zalSniły łzy radoSci.
-Mój pan wie,że zawsze mówię prawdę!