Tak, wtedy było fajnie,aczkolwiek już zaczynało być inaczej.
Fajnośc polegała na ciepłym słoneczku, naszym głupim smiechu i naleśnikach mojej mamy.
A dzisiaj ani nie ma słońca, ani śmiechu,ani naleśników.
Mimo to jakoś się trzymam; myślę nawet,że chyba jest nawet dobrze. Cztery dni do rozpoczęcia ferri. W sobotę zgromadzenie i wyjazd na wieś. No zobaczymy... W sobotę szczepionka-o żal.
Od kilku dni mam dziwny humor-jakieś taki beznadziejny. Pogoda nie sprzyja. Bardzo cieszę się,że nie ma już śniegu (który niestety ma wrócić pod koniec tygodnia),ale jest taka paćka i ciągle pada.
Jutro basen-o niee... Ale pływac trzeba,bo dupa, i nie tylko, rośnie.
Więcej francuskiego,proszę.
Wszystko jest dziwne i nie radzę sobie z tym.
ble ble ble
nie chce mi się
nawet śmiać