Nie wiem czy się w końcu zbiorę w sobie i napiszę conieco. Znowu przyjechałam do PL i znowu nie mam na nic czasu. Spotkałam się tylko z paroma osobami a i tak czuję niedosyt. Facebooka miałam aktywować, ale nadal się do tego nie zabrałam. Może jednak nie aktywuję... Z resztą po co? Ci którzy będą chcieli to będą wiedzieć. Choć z drugiej strony może warto się pochwalić wyprawą do Australii, Nowej Zelandii, Szwecji czy Norwegii.
Nie wszystkich to interesuje i mam taką świadomość. Niektórzy lubią słuchać jak opowiadam, ale większość nie przykłada do tego uwagi. Ale może ja też powinnam być z tego bardziej dumna.
.........................
Życie na tundrze jest całkowicie inne. Co prawda mieliśmy wygody typu prąd, zamrażarka, jedzenie, kuchenka, ale i tak nie nazwałabym tego cywilizacją. Odkryłam na przykład, że człowiek jest w stanie prawie normalnie funkcjonować z prysznicem branym tylko co dwa tygodnie albo rzadziej. Nauczyłam się też, że mocny wiatr nie sprzyja ani sikaniu, ani myciu zębów. Pogoda zmieniała się bardzo często i często mieliśmy pasma mgły przechodzące przez wyspę. Deszczu nie było za dużo i ponoć jeszcze tak sucho nigdy nie było. Tego też doświadczyłam. Musiałam targać kanistry z wodą z dystansu ok 350 m. Tego się okropnie bałam, że nie będzie wody, bo w pewnym momencie nam jej zabrakło a od początku i tak nie była wyśmienita. Koniec końców daliśmy radę, ale było ciężko.