no cóż, nie bywam tu, nie wiem czy ktos sie wogule zoriętował.
moja dieta przybywa bardzo dobrze, jem mało, mam zajebistą przyjaciółkę, zajebiście fajną i jebnięta klase i jestem wolnym człowiekiem łapiąc każdą wolną chwilę i wykorzystując ją w 100%. jeszcze 3 dni i zaczyna sie weekend wszechczasów. mój mózg nie wiem jak to ogarnie.
nie zamierzam sie odchudzać w 10 dni 5 kg zrzucić, nie zamierzam być anorektyczką. a także nie zamierzam popadać w jakieś głupie choroby typu "o jezu, za duzo ma kcal" . lubię sobie czasem zjeść, lubie czasem wypić, i nie przeszkadza mi to. a odchudzanie? bedzie, jak zawsze. z głową, 4 kg mi już poleciały, jeszcze 6, oh, dam rade? no jak by inaczej :)
zresztą wyglądam jak normalna dziewcyzna, nie jestem gruba, nie mam za duzo tłuszczu, mam wyodrębnioną talie i kości, także...
do odważnych świat nalezy <3
jestem małą dziewczynką z dużymi marzeniami.