lejdis and dżentelmen, nie licząc nędznego plakatu pikniku kałntry który zawiśnie lada dzień na SowosądeckicH ścianach to moja 2ga pseudopraca wymuszona lekko ale jednak. dzień cudny. Nie nosiłem dzisija cegieł ani nie waliłlem młotem w betonową ściane. Nawdychałem sie za to farby w sprayu i wzorem takie jednej bynajmniej nie asexualnej kobiety chciałem napić się terpentyny. Na ścianie 8 wiolonczelistek kolorowych, nie bladych. Ciesz sie babo.