taki chill. zdjęcie beznadziejne, ale cóż.
od piątku nieustanna biba i praca. powroty do domu o 4 nad ranem kiedy wstaje słońce.
wmawiam sobie ze nie mogę się tym razem wkręcić ale jak..
dwa wieczory z panem J. picie wszystkiego co barman ma, poznanie jego znajomych, przysnięcie o drugiej w nocy u niego na sofie. pracujemy w jednym miejscu ciekawa jestem co to będzie,jak on to będzie chciał traktować, jestem wolna i czuje sie wolna. bez ograniczeń, ubieram sie znowu jak kiedyś, mam wyjebane jak kiedyś. cos pięknego.
leże teraz w moim nowym łóżku, pije drugi litr soku pomarańczowego i myślę. myślę o tym ze trace swoje życie i zyskuje na nowo, widzę jak wiele błędów popelniam ale nie chce przestawać bo to w sumie błędy nie sa. gorsze decyzje dla mojej przyszłości, może. ale nie błędy.
pewne rzeczy dzieja sie za szybko, pochopnie postepuje ale.. to cala ja. roztrzepana, z masa marzen, brakiem motywacji i wieczna depresja, o.
byłam pobierać, 3 minuty i było po mnie. ale skończyło się na szybkim spacerze czuje moje kochane niebieskie lm.
koniec pierdolenia.