photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 GRUDNIA 2012

Mt. Everest licealisty

Rozmowa z moim psychologiem (czyli ze sobą) dziś także mi wiele dała do zrozumienia. Dawniej wyznaczałam sobie jakiś cel i go realizowałam. Podnosiłam swoje wymagania i ambicje. Ale co zrobić jeśli chęć realizjacji gdzieś po drodze zgubiłam a na szczerym polu zostały ze mną tylko wygórowane ambicje? Raz na blogu napisałam taki wzór: poziom umiejętności x ilość działań, które podejmujesz = SUKCES. No właśnie... z tego wynika, że nie tak bardzo liczą się twoje umiejętności tylko to jak się starasz je polepszyć, poprzez podejmowane działań. Coraz częściej zaczęłam o sobie mówić jaka to jestem do niczego i zapomniałam przecież o tym jak wiele kiedyś osiągnęłam. Owszem bywałało wówczas łatwiej. Każdy zresztą wie, że szkoła podstawowa i gimnazjum to pestka, ale wtedy to był dla nas pewnego rodzaju Mt.Everest. Teraz doskwiera mi ciągle choroba nierealizacji zadań przez siebie wyznaczonych. Bardzo uporczywy problem psychiczny, który gniecie człowieka i jego zdolności przede wszystkim. Na czym to polega?? Już tłumaczę. Otóż gdy postanowisz sobie jakiś cel i go wykonasz, chociażby zaliczenie jakiegoś testu w szkole, to czujesz się spełniony i możesz góry przenosić, jeśli jednak dasz nura przed nim albo podejdziesz bez przygotowań co w efekcie zaowocuje 1! czujesz pewnego rodzaju beznadziejność, w tego następstwie myślisz: " po co mam się starać jeśli i tak mi nie wychodzi..." W taki oto sposób postanowienie zostało pogrzebane. Ale ty nadal masz ambicje, więc obiecujesz sobie,że następnym razem zaliczysz bądź wykonasz to zadanie z powodzeniem. Zgubnie wierzysz, że poświęcisz temu cały swój wolny czas. Gdy jednak kolejny raz dasz ciała czujesz jak bardzo siebie zawiodłeś... I TO JEST NAJGORSZE. zawieść samego siebie. Można być ambitnym ale zaczynać małymi kroczkami. Tak jak dawniej to robiłam. Niemniej jednak myślę i wierzę, że wciąż jestem w stanie wszystko zmienić, ale muszę tego bardzo chcieć co będzie wymagało dużego samozaparcia - ale nie ma rzeczy niemożliwych, tylko trzeba powoli, pośpiech tu nic nie da. I nie załamtywać się, że nie wyszło teraz. To wyjdzie nast. razem ale trzeba chcieć, a nie tylko stwarzać takie pozory. Aha i szcerość wobec samego siebie est najważniejsza. Jak już sobie samemu wmówimy, że nie mogłam np. dziś się nauczyć bo miałam tyle do zrobienia w domu (czyt. facebook, fbl.pl, skype, co chwilę jakieś jedzonko itd.) to niczego się nie nauczymy.
Pani dr Jagoda Wicenciak zaleca taką receptę: na początek odstawić wszystkie pokusy, które zabierają nam najwięcej czasu - jedna w nagrodę za wykonanie działąnia wystarczy w zupełności. Następnie wyznaczyć sobie cel i ułożyć do niego plan realizacji. Kolejno wykonać i odhaczyć. I następne zadanie. Przy roporcjonalnym wzroście zadań do ich realizacji w skali procentowej powinniśmy dojść do celu. Naszym celem jest wiara w to, że człowiek bez względu na zdolności jest w stanie osiągnąć wszystko wystarczy chcieć. I to jest dla nas licealistów Mt. Everest. Z nim musimy się zmierzyć by osiągnąć swój cel. Mózg jest jak mięsień. Jeśli będziemy go ćwiczyć będzie coraz lepszy. Co oznacza, że nic nas nie ogranicza, tylko własna wyobraźnia typu: ja sobie nie poradzę, ja nie umiem itd.... !!!
Ale skoro już jestem taaaka mądra może sama zacznę się do tego stosować. ;-) No to spróbujemy i na początek od małych rzeczy, bo wszystkiemalerzeczy cieszą najbardziej ;D

Komentarze

veroniminerals wszystkiemalerzeczy tu powróciły-jak miło! :) Recepta dobra..postaram się ją "wykupić" i dostosować do tego!
12/12/2012 22:06:15
wszystkiemalerzeczy miło, mam nadzieję, że się uda. sama także bd próbwać :-)
12/12/2012 23:49:08

chilloutowo Jadźka, tzn. pani doktor Wicenciak, uwielbiam panią i pani złote rady! Muszę zacząć się do wszystkich stosować z pewnością! Szkoda tylko, że jestem tak bardzo leniwa w morzu moich ambicji, że nie potrafię dochodzić do wszystkiego metodą małych kroków, przez co bardzo później żałuję... Bo brak motywacji, bo wszystko wciąż rozprasza, bo przychodzi zmęczenie - bo każda wymówka jest dobra. I co dalej?
12/12/2012 23:16:25
wszystkiemalerzeczy oj mnie też jest ciężko, ale dostrzeżenie tego wszystkiego Asiu to już duży krok, a u nas mowa o małych więc jesteś do przodu ;-)
12/12/2012 23:47:50