. Kropka, taka niepozorna, a tak wiele znacząca. Obojętna, a zarazem stanowcza i zdecydowana.
Kiedy się pojawia, wiadomo, że coś się kończy, a tym samym zaczyna. Bez zwątpienia, zbędnych pytań czy emocjonalnej mamałygi, decyduje, że ma być tak, a nie inaczej. Nie to co taki przecinek, który zawsze oczekuje, że coś się po nim wydarzy, albo wykrzyknik, który jest za bardzo krzykliwy czy pytajnik, jak zawsze ciekawski i wtrącający się we wszystko.
Kropka jest bezwzględna, surowa, wredna, a nawet suczowata.
Właśnie teraz stawiam ją po raz kolejny w swoim życiu, która oddziela przeszłość od tego co tu i teraz, która rozpoczyna coś nowego, ale nie zapomina o tym, co było przed nią. Znowu nie wiem, co po niej się stanie, czy to będzie dobre czy złe, ale, o dziwo, nie obchodzi mnie to. Będzie co ma być, ale będzie to nowe i świeże.
Chciałabym być taką kropką- chamską, wredną, stanowczą i obojętną, nie myślącą, że coś ją boli, że poraz kolejny upada i nie ma siły się podnieść, być po prostu sobą, nawet pomimo tego, że mogą mnie za to nie lubić- to ich sprawa, mogą mnie kochać, mogą mnie nienawidzić, zawsze to jakieś żywsze uczucia względem mojej osoby.
Nie będę się tutaj uzewnętrzniała, jak mi to źle i niedobrze. Są osoby, które to wiedzą, które to widzą lub nie widzą, nie wnikam, więc wobec powyższego nie ma co się nad tym tutaj rozwodzić.
Koniec z kropką.