Dławiąc się karmazynowym barszczem zgubiłam wykwintność tego dania. Śpiący księżyc też zapomniał o świątecznych cudach, wtulając się w obłoki przelał przez nasze dłonie krztę swojego, niebieskiego uroku, Bóg błogosławi mu już dobrym snem.
Filozoficzny charakter życzeń ograniczył się tylko do wesołych świąt. O kości obija się jakaś nie wypowiadana prośba, nęka nasze ciała, pociera sobą niedostępne dla niej usta. Milczenie nie niesie za sobą tylu konsekwencji, co powiedziana uroczystym tonem prawda.
Puste miejsce obok nie przypomina już o niczym. Zastygło w naszych umysłach jako obowiązek, polizany tradycją oczekuje bezwzględnego spełnienia. Wiemy już, że żadna warga nie musnęła czule widelca z niemego nakrycia, wiemy, że niczyja dłoń nie obdarowała swym ciepłem złoconej łyżki.
Nasze niedopowiedzenia krążą pod szlachetnym niebem. Widzisz nas teraz ?
Jakbyśmy zostali ukłuci nędzą i strachem.
Nie słuchamy kolęd. Tylko Tina śpiewa znów o złamanym sercu.
Wokół stołu snuje się duch minionego roku. Trudno będzie się z nim za moment pożegnać, zapomnieć. Wykrztusimy z siebie ostatnie słowa tego dnia życząc sobie nieustannie szczęścia, a z przepitych oczu wypłynie kolejna, już noworoczna, łza. Widziałaś, jak niebo zanurza się w kolorze ?
Spójrz, ile ludzkich życzeń wzlatuje do nieba wraz z błyszczącymi petardami. Widzimy się w przyszłym roku, tak samo uroczyści, jak dziś z pustą butelką w ręku, może jeszcze bardziej upici i jeszcze starsi niż wyglądamy.
Spełni się jakieś marzenie ?
Nie wiesz, my żarliwie wierzymy. W to i jeszcze w was, tam na górze, że cieszycie się tęczowym niebem. Przestawiacie nam zegarki i zmieniacie daty, przesuwanie kilka cyfr. Doprawdy szlachetne. Ale zabieracie też bezpowrotnie kawałek życia. Uchybienie wtrącam już teraz. Każdą chwilę zdarzyliśmy unieśmiertelnić, siebie też.
Zmysłowa dłoń człowieka jest lekarstwem na czas, zapomnieliście.
***
Zapisana na moich ustach magia Twojego pocałunku, odlewa w sercu zapas potrzebnego do życia tlenu.