Nigdy nie namalowali mnie ze szkydłami.
Płakała ,ściskając w rączce jabłkowy cukierek, zmierzając w księżycową noc, ku grobowym ciemnościom "Gdzie on jest?". Wyraz jej twarzyczki wypalił się na dnie jego oczu. Objął ją. Dla niej, nigdy nie nadejdzie już pełen uśmiech. Łzy napływały do oczu ,stapiając się w jedno ze wspomnieniami. Budząc się o czwartej nad ranem słyszał jej cichy płacz pod oknem. Utulił ją do snu, czytając jej ulubioną bajkę o zaczarowanej krainie , pośród ciemności gdy tylko zasneła powiedział cicho żegnaj...Za ile lat łzy przestaną płynąć? Głębia jej serce gdzie nigdy nie sięga słońce, stała się prawdą i ...nawet teraz , o trzynastej w bezwietrzny deszcz ona milcząca...stoi tam..czeka...
Wciąż okłamuję sama siebie.