Miłość?
Poruszyć chcę sprawę tego słowa. Czy w naszym wieku możemy naprawdę rozumieć znaczenie jego? Gdy się
'zakochamy' ,wszystko wydaje się być takie piękne, jak sen...i to nie od nas zależy czy ten sen zamieni się w jawe czy też w koszmar...Staramy się jadnak zrobić wszystko , by było jak najlepiej.Wyprówamy sobie flaki, nie śpimy po nocach,nie jemy, żyjemy wręcz dosłownie samą miłością. I co z tego nam przychodzi? Gdy się nie uda, zadręczamy się , płaczemy, popełniamy wiele błędów, których po czasie strasznie żałujemy. I po co? Gdy druga osoba tego nie widzi, nie docenia, a my itak za jakiś czas znajdziemy inny obiekt westchnień, i po co to wszystko? Nikt nie wie. Ale gdy wkońcu osiągniemy cel, jesteśmy ze swoją sympatią....jest cudownie,wypowiadamy dwa banalne słowa 'kocham Cię' i przysięgamy miłość do końca życia, a w niedalekeiej przyszłości kierujemy te same słowa do zupełnie innej osoby. Czy to ma sens? Dla mnie , zupełnie nie. Może stwierdzicie , że jeszcze nie przezyłam tej prawdziwej miłości, ale Wy zupełnie mnie nie znacie, nic o mnie nie wiecie, a to co tu tylko pisze to moje zdanie i przecież nie musicie się z nim zgadzać...Kiedyś miałam inne podejście to tego wszystkiego...A teraz?
Hmm...Wszystko mi jedno...ten,ten czy tamten, przecież ja go i tak naprawdę nie kocham, nie będzie moim mężem , nie założe z nim rodziny. ;)
Więc o co te całe halo?
Nareszcie zrozumiałam.
_____________________________________________________________
Jutro jadę;)
Masz ;*
To i tak dla mnie nic nie znaczy ;p
P.S. Jak przeczytacie, podziwiam ;D