Poetycki geniusz jest czymś czego nie widzę,
Dlaczego geniusz drepcze w moim kierunku,
I patrzy teraz na mnie,
Ale czego on nie widzi?
______________________________________
Najlepszy poranek. Swobodne przebudzenie. Kawa. Skręcony papieros, czekający od godziny na wypalenie. Notebook w łóżku, słuchawki. Polak w naturze ma narzekanie. Więc ja, wilk, ponarzekam dzisiejszego ranka na pogodę. "Czyżby na miasto gówno spadło?". Któż by nie chciał już połóżyć się w słońcu na trawie, na jakiejś pustej polanie, odpocząć, odetchnąć. Ciekawe kto napisał scenariusz do naszego życia. Trochę w nim dramatu, trochę dowcipu. Najlepiej sam na sam. Dobrze, już, idę Cię spalić.
Zachwiał się lecz nie padł. A przecież kula tkwiła w jego klatce persiowej, tuż nad prawym płucem. Podniósł głowe i patrzył. Patrzył się na Nią. Widziała te oczy, puste, jakby było w nich niebo, a nie ciemność ze środka głowy. Skóra, biała, kolor trupa, kolor z zaświatów. Upadł w końcu, na twarz. Czekał na przewoźnika. Stracił zmysły, leżał nieruchomo, bał się. Czekał. Już trochę za długo.