Dziwne zdjęcie, nie?
Ale kolory mi się spodobały, więc je szybko pstryknęłam...
dopiero teraz widzę, że nie jest to tylko ładne połączenie kolorów, ale i obraz, który aż prosi, by ludziom coś przekazać.
A więc: to ja. Trochę ze mnie uszło powietrze po obozie chóru, chyba całe z siebie wypuściłam śpiewając pod rząd cztery całe nuty górnego f (albo nawet fis) w tempie 60, czy gorzej, z katarem i zdartym gardłem... W każdym razie tak się czuję.
Miałam w sobie dużo helu, by lecieć...tyle, że doleciałabym do samych gwiazd. jednak na mojej drodze stanęły gałęzie. Im bardziej próbowałam się od nich uwolnić, tym bardziej plątałam się w koronie bezlistnego drzewa. W końcu hel uszedł...
Boje się, że nie potrafię omijać takich drzew i one zawsze mnie zniewolą...
Zawsze znajdą się ludzie, którzy zaczną komentować...mam jakiś plan na siebie, a zaraz słyszę, że będzie ciężko, że to wręczy niewykonywalne. No i jeszcze te pytania..."jak zamierzasz to i to osiągnąć?" "nie boisz się?" "A co będzie, jeśli...?" NO I PO CO TO?! jakbym sama sobie ich ciągle nie zadawałasprawy...
Najgorsza jest Mama. Jeszcze ma wpływ, już głównie finansowy, ale ma.To ona jest moim głównym hamulcem przy marzeniach i celach.
Chcę na wymianę, bardzo chcę...chcę stąd uciec. W pierwszej kolejności z tego domu.