Widzisz to? Mieszka w moich oczach. Ten pieprzony smutek upadłego anioła, który dobrze wie, że nie dane mu odzyskać skrzydła..
zakochana w samotności
w kącie wśród cieni
wiruję
słyszę kroki
czemu wznoszę modlitwę
abyś stawiał je ty?
ostatni raz
dotknij moje usta
a potem pozwól mi
na niezależność
W kącie, okryta jedynie fioletowym cardiganem. Po policzkach płynie kolejna stróżka łez, wybiła godzina 03:03. Ktoś mnie kocha? Nie. To właśnie dlatego znów nie mogę spać, uzależniłeś mnie od swojego ciepła, obecności, aby potem odebrać życiodajną energie. Zostawiłeś mnie z tym paskudnym nałogiem!
Odgarniam włosy, aby móc ujrzeć zdjęcia wywieszone na drzwiach - uśmiechnięta dziewczyna i uśmiechnięty chłopak połączeni pocałunkiem. Dlaczego nadal nie potrafię się ich pozbyć? A może ich już tam nie ma, tylko są w mojej głowie? Nie potrafię pozbyć się tych wspomnień.
Ja karmiąca się nadziejami i Ty, który bezdusznie je unicestwia.
Psychiczna autodestrukcja ON.
Zaczynamy akcje - śmierć. Ale nie fizyczną, ta uczuciową - wymagającą więcej odwagi i siły. Agonia moich uczuć żywionych do Ciebie. Nie zmartwychwstaną. Nigdy.
W moich oczach kwitła nadzieja, że znów będę miała siłę, by spojrzeć Ci w oczy, jeszcze bardziej niebieskie
niż kiedyś.
I wymruczeć cichutko na ucho;
już Cię nie kocham.
Tylko.. czy ja kiedykolwiek Cię kochałam?
Kolejny poranek. Kolejny dzień który po prostu trzeba przeżyć. Jakkolwiek, byleby wieczorem móc znów ułożyć się w łóżku.. by nie myśleć, by śnić. O ile w ogóle uda się zasnąć...