Ze spaceru wrocilysmy kolo 22.
Bylo bardzo fajnie a zarazem strasznie.
Po drodze spodkalysmy pana żula, ktory cos do nas gadal, no to przyspieszylysmy.
Biegniemy,biegniemy no i nagle przede mna cos z krzakow wylecialo,kurde ale sie wystraszylam okazalo sie ze to tylko jakis kot.
Potem Karina zaczela smarowac 4 kanapki co jej zajelo kolo20 min.
Ale spoko,kanapki byly dobre.
Wsumie co tu jeszcze gadac,wbije tu jutro.