Otchłań pochłania mój każdy krok
Idę tam gdzie bytować chciałem
Lecz czy znajdę tam pożądane fakty
Sznuruję już 'ostatni' but
Tutaj wiele pozostawiam
Pewien magnez wciąż mnie przyciąga
Każdy obrót kosztuje żalu garść
Już zapominam o czym marzyłem
Marzę o tym co posiadam
Szukam miejsc pewniejszych dla mych stóp
Obcuję już nie z odwagą
Tu zaczyna się szaleństwo
Obłęd nikczemności wiele
Chorobowość choroby mnie zabija
Niech mnie zeżre bezpański pies
Wić tryumfu zapomniana
Odrodzi się w zielonych krzakach
Słońce blaskiem osłania
Księżyc wybacza gwiazdom
Te 'świństwa nocne'...
Ja wybaczam
Philosophie.
'Jak daleko stąd śnią się moje sny...'
Anonim