Piękny, piękny, piękny dzień.
Nie do wiary, że o tej porze roku może być taka pogoda.
Szlif po parku był zajebisty. Słoneczko tak grzało. Całe szczęście, że było tak ładnie, bo tego dnia inaczej bym nie przeżyła.
Jestem okropnym człowiekiem. Nowa dewiza życiowa.
Wieczór w Szafie był po prostu kozacki, nie licząc jego końcóki. Stan upojenia alkoholowego sięgnął zenitu. Moja moralność upada, a ja czuje się jakby ktoś zmieszał mnie z błotem. Chociaż nie, z tym faktem czułabym się napewno o niebo lepiej.
Pokłóciłam się z Miśkiem. Kurwa no... Nie jedziemy jutro do krakowa, a co do Wawy to się obaczy, a miało być tak pięknie, to miał być tydzień Trójcy :/
Zaczynają się kłopoty!
_________________________________________________
Bijcie brawo, przyjaciele, komedia skończona!