Dzień 18
Wszystko w porządku, prawda? Po dłuższym czasie myślałam, że już wszystko zrozumiałam. Szczerze? Robiłam wszystko, co się da, żeby byo idealnie. Nawet zaczęłam się zastanawiać nad samą sobą, wytykać błędy, które prawdopodobnie były tylko wytworem mojej wykończonej psychyki. Ale ok, przestałam, bo uznałam, że zaczęłam przesadzać. I teraz wszystko powinno być w porządku. I jest? Teraz, kiedy już się nie narzucam, nie odzywam, nawet nie patrzę... czy teraz jest już dobrze? "Bez zobowiązań"- ok, zero zobowiązań, nic na siłę. Czy to jest to? Wychodzi na to, że byłam tylko zobowiązaniem. Lepiej nie robić nic, niż robić to na siłę. Czyli znowu powinnam mieć prenensje do siebie. Moja wina, że się nabrałam. To smutne... ale nic już nie zrobię. Myślałam, że potrzeba czasu, żeby to przemyśleć, ułożyć, ale teraz? Jestem zła. Po prostu jestem wkurzona! Dziecko, któremu trzeba we wszystkim dogodzić, żeby nie płakało -,-. ALE OK ! Wszystko jest tak, jak miało być, CIESZYSZ SIĘ? A może warto by było pomyśleć czasami o innych, którzy też chcieliby, żeby wszystko było w porządku? A nie, przepraszam: nic na siłę : /. Można popwiedzieć, że wyszłam trochę z cienia; Patrzę na świat i na ludzi z trochę innej perspektywy. Dzięki Tobie; Ironia losu? Musiało się spieprzyć, żebym się zmieniła na lepsze? Najwyraźniej. Ale proszę bardzo... Już nawet nie mam siły być zła, ani smutna. Jestem zmęczona... tak cholernie zmęczona! Ile będzie trwoło to czekanie? Może jeszcze tylko chwilę, a może wieczność. Najsmutniejsza w tym wszystkim jest prawda. Nie Ty, tylko prawda, znaczy to, że tak naprawdę to było nic. Chociaż dla mnie wszystko. Ale to i tak nic, mimo, że zdawało się inaczej. Przeczysz samemu sobie, więc już nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Mam ochotę to wszystko rzucić... Ale nie chcę rezygnować. Mimo tylu pomyłek... ja i tak wierzę, ja chcę wierzyć! Ku*wa, ale to takie męczące! Nie wyrabiam już emocjonalnie, nie wiem ile jeszcze to potrwa! Cholera jasna... obiecałam sobie coś; nie przestanę. Nie przestanę nigdy, niezależnie od tego, ile będę musiała znieść. To próba? Może. Ile jeszcze będzie takich prób? Ile zmarnowanych nerwów? Nie myśl, że to przychodzi ot tak; że to przemija z czasem... w rzeczywistości za każdym razem jest jeszcze gorzej. Ale chyba o to chodzi. Przecież jest dobrze. Może już nic innego nie mogę zrobić. Skoro żyjesz w swoim szczęśliwym wolnym świecie "bez zobowiązań"... ciesz się. Starałam się jak mogłam.. teraz Twoja kolej. A skoro nie... cóż mogę jeszcze zrobić? Nie chcę Cię wyciągać z tego szczęśliwego świata. Jedyne co mogę zrobić to być silniejsza, chociaż na to też potrzeba nerwów. Może warto byłoby też zastanowić się nad samym sobą?
"Speak to me, when all you got to keep is strong
Move along, move along like I know you do
And even when your hope is gone
Move along, move along just to make it through"
(The All-American Rejects - Move Along)