Nie mam kompletnie nastroju, humoru - niczego.
Kurwa, jestem matołem.
Coraz bardziej dążę do tego by się wyprowadzić. Spodziewam się że robotę znajdę na wakację, przeniosę się na zaoczne i będę samodzielnie funkcjonować bez pomocy rodziców.
Cholera, źle to napisałem rodzica - mamy.
Od ojca nic nie chcę. Niech robi swoje a ja swoje.
Nie wiem co mam robić, ręce mi opadły, nie mam sił.
Kurwa, nie wiem po co to w ogóle wszystko.
Ludziom wydaje się że jestem zadowolony, a tak na prawde w środku jestem totalnie wypalony. Próbuję się cieszyć z najmniejszych rzeczy, ale nie umiem.
Nic do czego dążyłem mi nie wychodziło. I dalej ni wychodzi.
Moja pasja zaczyna przeradzać się w przymus, w kótrym nie wiem po co to robię. Skoro i tak nic z tego nie osiągam.
Staram się być normalny w rozmowach, na żywo, i przez internet. Ale kurwa ile można udawać. Jedyne na co mam ochotę, to siedzieć w pokoju i słuchać najsmętniejszych piosenek Guns N Roses i The Rasmus.
I po co mi to wszystko.
Jest jednen złoty środek. Ale do tego uciekają tylko tchórze.
Nie wiem czy jestem tchórzem.