tak, no to teraz kolej na mnie. nazywam się kinga i nie ogarniam. no poważnie. miałyśmy taką maluteńką nadziejeczkę, że rabbit days mamy za sobą, ale nie no- z jakiej racji w ogóle! dużo dziwnych rzeczy się stało/dzieje.
nie wiem co się pisze na takich blogach. nie to co nasz pamiętnik, nie wersĄ?
zdjęcie z klimaciku u mnie na balkonie. będzie mi brakować tych poranków, kiedy wstajemy rano, Ty wymachujesz gwiezdnym mieczem na xboxie, a później w pidżamkach idziemy do małpki na hot dogi i kawę. później jest balkon, ciastka, the doors, kawa i fajki. heheczki.