W związku z nazwą kategorii pewnie się domyślacie, że trochę powspominamy.
Jak się pewnie również domyślacie, będzie tu trochę moich własnych [pożal się Boże] wniosków i przemyśleń.
Jak kogoś urażę to możecie nie wybaczac.
Po prostu tak myślę. I koniec.
Na pierwszy ogień poszła róża [od] Pana W.
Czyli zasadniczo sprawa dosyc świerza.
Pan W. miał cholernego pecha, bowiem posłużył mi za klina,
ponieważ ja miałam wcześniej pecha i podkochiwałam się w niewłaściwej osobie.
Bardzo słusznie mój kochany AnieK obwinia mnie za rozpad... eee... no niech będzie: związku.
Przyczyna była cholernie prosta: przestało mnie bawic kochanie za dwoje.
Niech raz się pomęczy druga strona.
Padło na niego. Trudno.
PS ale kwiatów to miałam od niego zatrzęsienie. x]