Nie rozumiem po co niektórzy wpierdalają się w nieswoje sprawy.
Moje zycie , moja sprawa.
Mam 17lat i nic nie osiągnęłam. LOL. troche patologicznie to brzmi. no ale taka prawda, ale chuj z tym
miała być fenicja , wyszło zwiedzanie szpitala z rokosowem, po raz kolejny nic nie idzie tak jak ja bym chciała.
liczą się tylko inni. tylko ich problemy. więc pierdole to. ciekawe kiedy ktoś mi kurde pomoże.
jedyne na co moge ostatnio liczyć to "blondzia a co byś zrobiła na moim miejscu" zero "co tam u Ciebie". ludzie wymagają ode mnie żebym rozwiązywała im problemy , a ja nawet swoich nie potrafie rozwiązać. pytają mnie o porady miłosne, a ja nie wiem co oni mają robić, no kurwa. bujam się od prawie dziesięciu miesiący w kolesiu i jedyne co z tego wyszło to całowanie bez zoobowiązań, no bez jaj. więc jak ja mam pomagać ?
hejtuje już to. zawsze tak jest !
coraz częście mam chujowy humor. coraz częściej łapie jakieś dołki. kłóce się z przyjaciółmi.
chociaż w dou jest OK.
ale co z tego ? kiedy większość czasujestem poza tym "cudownym" budynkiem ? znajomi zaczynają mieć wyjebane, itp.
no może też powinnam mieć wyjebane. tylko że ja tak nie umiem.
mówie że jestem silna i płacze po kątach , mówie że mam wyjebane a i tak o tym myśle. pozdraiwam kurwa siebie.
pozdraiwam to ,że przestaje zależeć mi na wszystkim. na nauce, miłości, przyjaźni.
nie nadaje się do takie życia. musze to zmienic o jakieś 360 stopni i być znowu pogodną blondzią ;>
i jeszcze te jebane połowinki, chuj hejtuje to.
i w ogóle gdzie jest jakaś jebana sprawiedliwosć . nic się nie układa. mam dośc.
zero optymizmu. nie chce tak już.
trzeba wziąć się ogarnąc, bo na straość zaczne pierdolić że spieprzyłam sobie życie na jakiś dołkach
i jebanej love do Niego.
pozdro. ;>