Tego wieczoru byłam sama. Patrzyłam przez to samo okno co zwykle na zasnute nocą miasto i lśniące od gwaizd niebo. Dobrze je widziałam i cieszyło mnie to, bo przez czas tu spędzony zdążyłam wątpić w to że w ogóle jestem na ziemii. Nigdy nie było widać gwiazd. Zawsze chmury, chmurzyska... A ja potrzebuje ich widoku by normalnie funkcjonować. Szybko odnalazłam Wielki Wóz, potem Casiopeię. Oriona jeszcze nie widać, ale to tylko kwestia czasu... Siedząc tak na parapecie, przy otwartym oknie, otulona jego swetrem i ściskajac w dłoni jego kubek z kawą z mlekiem, myślałam o innym.
Marzyłam, że spotkam tego którego będę pewna... Od dawna żyłam w świadomości że Darek to nie to i czekałam tylko na dogodny moment by mu powiedzieć. To że przez ten czas żył złudzeniem, sprawiało że trudniej mi było się na to zdecydować, bo wciągnął mnie do tej swojej szklanej bańki pewłnej planów, nadziei i bardzo dorosłych marzeń. Marzeń o dzieciach, wspólnym zyciu, wspólnych podróżach i starości przeżytej razem. Na chwilę się zapomniałam i dałam ponieść jego zbyt bujnej wyobraźni. Na chwilę uwierzyłam że mogłabym mu na tyle zaufać i pozwolić mu przeprowadzić się przez to życie. Ale ciągle gdzieś migała mała lampka z napisem "uważaj". Znałam historie kobiet które w skutek głupiej, dziecinnej decyzji dla dobra tej drugiej osoby, pakowały się w związek bez perspektyw, emocji, uczuć. Ich życie wtedy było puste i zadowalały się tanimi substytutami miłości. Albo przelewały tę miłość na dzieci... Nie, to nie byłby zdrowy układ i niestety zdawałam sobie z tego sprawę.
A chciałam uwierzyć że może być lepiej i że możemy być razem bo jakąś częścia swojego popękanego, rannego serduszka go pokochałam. Jakaś część mnei nie wyobrażała sobie pobudki w tym mieszkaniu ze swiadomością że jego nie ma obok. Nie wyobrażałam sobie jak się będę czuć bez jego ciepłęgo spojrzenia czy czułych objęć. Wiedziałam tylko że nie będzie mi łatwo ale muszę to zrobić. Co za głupota, prawda ?