październikowe, zimne, nieprzyjazne powietrze. poranna, chłodna pobudka,
gorąca kawa, ciepły sweter, parasol, płaszcz i kalosze. znajomi, przyjaciele,
ludzie, książki, ciepła herbata, papieros, rozmowy, uśmiechy, złość,
zmęczenie, obojętność. Ciebie nie ma...
dziś zabijam się wspomnieniami. zabijam się myśleniem o Tobie i każdej poszczególnej rzeczy dotyczącej Twojej
persony. dochodzę do wniosku, że to, co dzieje się obecnie w moim życiu, w ogóle nie przypomina tego, co było przy Tobie.
czy to normalne? nie sądzę. już sama nie wiem co sądzić. gubię się w tym życiu. gubię się w uczuciach. gubię się w myślach.
gubię się we wspomnieniach. już nie wiem co snem, a co jawą... nie wiem nic. po raz setny potrzebuję ucieczki od codzienności.
to najlepsze wyjście w przeróżnych sytuacjach. mieć takie miejsce, do którego można uciec w każdej chwili. wyłączyć się.
odciąć. zapomnieć. chociaż na chwilę. móc pobyć sam na sam z własnym 'ja'. tak bardzo tego potrzebuję.
ogólnie dochodzę do wniosku, że u mnie nie może być cały czas dobrze. zawsze, w najmniej odpowiednim momencie
przyjdzie pora na rozmyślanie, wspominanie i na nieodłączny płacz. wysiadam. zaczynam już wysiadać...
+ we wtorek kolczyk w wardze <3
++ w czwartek być może rozpychamy ucho.
wprowadzam małe zmiany w swoim życiu. ale jak na razie - zaczynam od tych najmniejszych spraw.