no a wiec ten , to beda najgorsze święta w moim życiu .
poza domem .
ber rodziny i przyjaciół , bez nikogo .
samotne .
Zawsze mówiłam że chce mieć ten "świety pierdolony spokój " ale gdy go juz mam , gdy juz każdy zwatpił ze mi sie uda , że dam rade wyjść na prostą , że może jednak poradze sobie z tym wszystkim ... Okazało się ze tak naprawde niechciałam żeby dali mi spokój , poprostu bałam się przyznać ze potrzebuje pomocy bo sadziłam ze bedzie to jak poddanie się bedzie to jak przegrana i upadek na samo dno .
A tak naprawde cholernie potrzebowałam pomocy , chciałam miec kogoś kto mimo tego jaka jestem bedzie przy mnie , mimo tego ze ja w siebie niewierze on bedzie we mnie wierzył i bedzie mnie wspierał .
Lecz gdy przychodziło co do czego każdy bał sie tego co moge zrobic i swoim zachowaniem odsuwałam ich od siebie .
Teraz jestem tutaj .
Sama.
Smutna,
i chora .