! na początek powiększone litery !
chyba odczuwam potrzebę rozpisania się. ogólnie rzecz biorąc to źle nie jest, ale cos mnie męczy i nie chce przestać. teoretycznie zakładając istnieje coś takiego jak mowa ciała, prawda ? GÓWNO PRAWDA ! ludzie nauczyli się kłamać nawet ciałem. nie chcę mi się juz w nic wierzyć. staram się zawsze pomóc, zrozumieć, doradzić, jakoś ogarnąć rzeczywistość, ale nie do końca mi to wychodzi. zawsze chciałam dla wszystkich jak najlepiej i nigdy nie oczekiwałam niczego w zamian. teraz wiem, że ludzie nie zawsze zauważają to, że wykorzystują innych. to trudne, bo właściwie sama nie wiem co chcę tu opisać. jest tyle spraw, które poddałabym rewolucji, że nie mogę się znaleźć. codziennie poznaje wszystkich ludzi na nowo. niestety, w większości przypadków, okazuje się, że ludzie ewidentnie robią się w chuja. okłamują siebie i innych. co gorsza, nie są tego świadomi. robiąc coś należałoby sie zastanowić co dalej. okazuje się, że sama też tego nie robię. z lenistwa nie myślę o dalszych losach niektórych wybryków. chciałabym w jakiś sposób ukierunkować swoje działania, ale potrzebuję pomocy. kurwa, ale załapałam rozkminę ! pogubiłam się. chciałabym mieć możliwość patrzenia na życie z boku, by móc ocenić surowym okiem każdy swój ruch. może wtedy nie dochodziłoby do takich wyładować emocjonalnych, jak właśnie w tym przypadku. żadna nowością nie jest, że ktoś coś zrobi i myśli po fakcie co się dzieje, ale teraz jakoś nie mogę tego poskładać do kupy. chyba nastąpił jakiś przełom. chyba wreszcie mój rozsądek woła o 'pomstę do nieba'. no i dobrze. może się coś zmieni. byle do przodu.
!?
tyle.