Nie będzie domu z ogródkiem, bramy na pilota, psa drapiącego w drzwi balkonowe. Nawet kota nie będzie, który by spał na krześle w kuchni. Nie będzie wybierania zasłon do sypialni, ani poduszek pasujących do kanapy. Nie będzie spacerów nad stawy wieczorami, narzekania, że od drogi głośno. Nie będzie kłótni, że się nie je po 18, odcedzania makaronu na cztery ręce.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Bajką to nie było, ale dawało namiastkę szczęścia. Potrafiłam zasnąć spokojna. Teraz nie potrafię, gdy wszystko szlag trafił. Wszystko.
I can lose fucking everything. But not you. Oh God, not you.