leżymy do 12,oglądamy dawida,jemy śniadania o 14:30,wznosimy toasty,nie straszna nam jazda w oknach samochodu,jest koksownik i farelka,spacerujemy,gdzieś słychać soundtrack z nietykalnych,nasz niekończący się śmiech a dokooła pełno świeczek a to wszystko z myślą o powtórce!
tak poza tym uświadomiliśmy sobie że mija właśnie tydzień od poszukiwania wielkiego wozu a uśmiech z mojej twarzy nie znika...jeżeli to jest szczęście,to oojoj niech trwa wiecznie!!