Hmmm... Magicznie opadające płatki śniegu... powoli w dół, nigdzie nie spieszące się... w ciemności widzę tylko zarys jej figury, gdzies w oddali znika... a na cienkiej warstwie białego puchu świeże ślady jej stóp kilka może kilkanaście metrów dalej łączą się z kolejnymi... już nieco mocniej odciśniętymi i razem prowadza w jednym kierunku. A ja stoję przemarźnięty słysząc tylko echo słów wypowiedzianych przed chwilą z tych pięknych, delikatnie zarysowanych ust niczym szpilki wbijane w mózg, nie wiem co począć, walczyć dalej czy poddać się? Pulsowanie całego ciała od bicia serca mówi walcz... twarz wciśnięta w dłonie sugeruje ze nie ma już siły... i ta przeraźliwa cisza, oraz coraz słabiej widoczne ślady znikające powoli pod świeżą warstwa puchu... tylko światło latarni nieśmiało przebijające się pomiędzy drzewami i uderzające po źrenicach przypomina mi że wcale nie umarłem, żyje... choć reszta świata który z taką dbałością i pieczołowitością budowałem przez ostatni czas została zburzona, jednym słowem, wypowiedzianym z pięknym, nieco nieśmiałym, lecz znaczącym uśmiechem i spojrzeniem, tłukącym wszelkie złudzenia jak szklane bombki... "Czy mam iść?" niepewnie z lekkim drżeniem w głosie zapytała... Skrywając swoją twarz w dłoniach tylko kiwnąłem potwierdzająco, wypuszczając ostatnie strzępy marzeń wraz z powietrzem, odpowiedzieć już nie byłem w stanie... poczułem tylko jak delikatnie i powoli przesuwa dłoń po moim ramieniu i oddaliła się milcząc... chyba już na zawsze