Jakoś tak się porobiło, że wszyscy powstawiali jakieś nowe fotki, tylko ja zostałam z moimi staruszkami (tzn. starymi zdjęciami). Mimo, że jestem dopiero początkująca, a samą ideę fotobloga nie uważam za super odkrywczą -wstawiam.
Cóż można rzec o zdjęciu powyżej - nie mogłam znaleźć innego w miarę aktualnego (kłamstwo!), więc lecim z tym. Historia tegoż obrazku (jeżeli mogę go tak nazwać) sama w sobie jest dość ciekawa, aczkolwiek nie pasjonująca - otóż została ona zrobiona aparatem, przekopiowana na laptopa i wyświetlona na ekranie ponownie sfotografowana (dlatego właśnie jest taki fajny efekt ziarenek).
Jak obiecałam mojemu psychicznemu bratu, nie omieszkam oczywiście wspomnieć tutaj o jego zboczonych wyczynach takich jak macanie się po sutku, klepanie się po dupie, oraz całkiem niedawnym gwałceniu swojego nowonabytego instrumentu. I w dodatku myśli że jest zabawny... :) Jak sam mówi nie wstydzi się tego co robi i będzie przyznawał się do swojej perwersji całemu światu.
Obecnie, jeżeli kogoś to oczywiście ciekawi, słucham pewnej pani o bardzo śmiesznym nazwisku, śpiewającej o tym że ktoś delikatnie ją zabił piosenką (Roberta Flack - Killing me softly). Cóż, jeżeli o mnie chodzi mnie piosenki nie zabijają - zabijają mnie tylko mordy, o których ucięłam sobie wczoraj pogawędkę z Maritą. Wspólnie ustaliłyśmy, że Mareczek z M jak Miłość jest suuuuuuper ciasteczkiem ;D (dla niezorientowanych, niezbyt ogarniętych i opornych w myśleniu, podpowiem, że jest to ironia).
A wczoraj ściągnęłam sobie trzy filmy, z czego jestem bardzo dumna, a dwa z nich są z moim ukochanym Cilliankiem. Dzisiaj do grona moich filmów dołączy następny, z nazwiskiem pana wspomnianego obok w obsadzie. :DD
papa :)