Dzisiaj zrozumiałam, że pożądamy siebie równie mocno.
Jak nigdy wcześniej, tak nie naturalnie.
Pragniemy siebie niczym zwierzęta.
Dwoje zupełnie innych ludzi, żyjących w dwóch różnych światach, wyjętych z dwóch różnych bajek. Najlepsze chwile w życiu spędzali razem. Była jego pierwszym promykiem z rana, oraz ostatnim blaskiem księżyca wieczorem. Był jej powietrzem, siłą zachęcającą do życia. W każdym ich słowie kryła się nić kłamstwa. Nieugięte życie wciąż sprawdzało, na ile są silni, na ile mocno się kochają. Czas wszystko rozsypał. Przemienił uczucie w popiół, lecz jak Feniks powstało tylko jej. Błagała, by został, wiedząc, że gdy glądał się w tył, ona udawała, że nie widzi. Czasami pada po prostu zbyt wiele słów.
Czasami potrafią one zranić, czasami nawet zabić.